wtorek, 11 lutego 2014

Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską... cz~6

Witajcie ponownie! Jak pewnie zauważyliście (o ile jeszcze ktoś czyta), bardzo rzadko coś się tutaj pojawia. Jest to spowodowane natłokiem nauki, i nie mam zbyt wiele czasu na pisanie. Mam też ogromne zaległości w waszych blogach. Nieoczekiwanie kończę bieżące opowiadanie, ponieważ stwierdziłam, że lepiej jest je teraz  "przerwać" aniżeli posty miałyby się pojawiać raz na przysłowiowe 1000 lat ;) Kiedy będę miała trochę czasu wolnego zapewne zabiorę się za coś nowego, bo za długo bez pisania nie wytrzymam. Pozdrawiam i zapraszam na ostatnią część. :)
*****

Pół roku później
Do tej pory nie wiem dlaczego w tamtym momencie zrobiłam taki wywód. Może gdybym powiedziała prawdę, wszystko poszłoby łatwiej... Nie byłoby całego tego zamieszania i intrygi, a muszę przyznać, że to ja ponoszę największą winę w tym wszystkim...
Ale cofnijmy się w czasie o sześć miesięcy. Teraz kiedy patrzę na tamte wydarzenia w innym świetle, chce mi się najzwyczajniej w świecie śmiać. Jednak wtedy, nie było to bynajmniej zabawne.
Po spotkaniu z dziewczynami Maks dzwonił jeszcze parokrotnie. Najpierw lekceważyłam telefony, w końcu zablokowałam numer, bo mój mąż stał się uciążliwy. Mój tok myślenia był mniej więcej taki : "zdradził mnie i nie będę więcej przez niego cierpieć". Nie chciałam słuchać wytłumaczeń, a przecież gdybym to zrobiła wszystko rozwiązałoby się szybko i sprawnie. Po jakimś czasie zadzwoniła także kobieta, przedstawiając się jako Karolina Keller. Powiedziała, że Maks jest jej bratem, to ona odebrała i w tamtym momencie, fakt, pokazała całą sytuacje z innej strony, jednak ja w dalszym ciągu nie byłam całkiem przekonana co do szczerości jej słów. Postanowiłam, że tam pojadę. Moi rodzice od dawna próbowali wziąć dzieci na jakiś wyjazd, to będą mieli jak nic, idealną okazję. A ja będę mogła wreszcie się przekonać co jest prawdą.
Spakowałam się na szybko, chwyciłam torebkę i wsiadłam w najbliższy samolot do Londynu. Całe szczęście Karolina zostawiła mi swój adres. Chociaż nie wiem dlaczego wtedy postąpiła w taki sposób. Nie mogła przewidywać, że przyjadę. No nic, nie będę teraz tego roztrząsać, wróćmy do historii.
Kiedy doleciałam na miejsce, zamówiłam taksówkę- na moje szczęście języki obce łapałam bardzo szybko i mogłam bez problemu się porozumieć. Dojechałam. Właściciele na pewno nie byli ubodzy, a mieszkania tanie. Poszłam pod wskazany numer . Zadzwoniłam. Nic. Powtórzyłam czynność. Usłyszałam krzątaninę i bardzo dobrze znany mi głos. Po chwili drzwi otworzyły się, a za nimi zobaczyłam dziewczynę, na oko 23-25 letnią. Wyglądała na sympatyczną, jednak w dalszym ciągu nie miałam za bardzo zaufania.
-Wejdź, zapraszam.
-Dziękuje.
Korytarz prowadził do sporych rozmiarów salonu, ogólnie rzecz biorąc wyglądało na to, że w mieszkaniu są użyte w zasadzie tylko trzy kolory- czerń, pomarańcz i biel. Mimo to było całkiem przyjemne. Ale chwila moment, nie przyszłam tu aby wielce rozmyślać nad stylem, tylko do męża.
-Jest Maks?
-Jest, jest.
-Mogę się z nim zobaczyć.
-No jasne. Tylko nie wiem czy akurat w tej chwili jest to możliwe.
-A to niby dlaczego?
-Twój mąż właśnie bierze prysznic. Zrobić ci herbatę?
-Tak poproszę.
-Spokojnie Ala, rozbierz kurtkę, usiądź sobie, po prostu czuj się jak u siebie w domu, w końcu jesteśmy rodziną.
-Wiesz jak mam na imię?
-No jasne. Maks mówił tylko o tobie i o waszych dzieciach.
W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że to faktycznie może być prawda. Tylko dlaczego tak późno do tego doszłam?...
Po kilku minutach z łazienki wyszedł mój mąż. Musiał się nieźle zdziwić kiedy mnie zobaczył, bo głos uwiązł mu w gardle.
-A-A-Alicja?
-Cześć.
 Chyba dopiero w tej chwili odzyskał funkcje życiowe, bo natychmiast podbiegł i przytulił mnie, najwyraźniej usiłując mi połamać wszystkie żebra. Klęknął przed krzesłem na którym siedziałam, kładąc dłonie na moich kolanach.
-Tęskniłem za tobą...
-Ja za tobą też.
-Martwiłem się... Nie odbierałaś, nie odpowiadałaś na wiadomości... Z Leonem i Martą też nie miałem kontaktu o Beacie i Kacprze już nawet nie wspominając.
-Jak widzisz nic mi nie jest.
Na jego twarz wpełzł delikatny uśmiech.
-Ale dlaczego się ode mnie odgrodziłaś?
-Jestem bardzo ciekawa jak ty byś się czuł, gdybyś do mnie będącej na wyjeździe zadzwonił i usłyszał w słuchawce męski głos mówiący, że jestem pod prysznicem! Myślałam, że sobie tu kogoś znalazłeś!
-Też mu to mówiłam, to powiedział, że taki scenariusz jest nieprawdopodobny.- Karolina po raz pierwszy zabrała głos.
-Przepraszam, powinienem ci powiedzieć...
-No, powinieneś.
-Gniewasz się na mnie.
-Nie, no skądże!
-Nie gniewaj się.- spojrzał na mnie spode łba.- No, nie gniewaj się.
W pewnym momencie nie mogłam już wytrzymać tej jego miny. Po prostu się roześmiałam.
- No wiesz co! Ja tu proszę o wybaczenie, a ty się ze mnie nabijasz!
-Ja nabijać? Skądże!
-Kocham cię.
-Ja też cię kocham mój głuptasie.
*****
Po całym zajściu Karolina przenocowała nas jeszcze kilka razy. Potem wróciliśmy do Torunia.
Z siostrą Maksa utrzymywaliśmy stały kontakt, zarówno telefoniczny, jak i mailowy.
Jakby nie patrzeć, wszystko skończyło się dobrze...
_________________________________________________________
Dziękuje wszystkim co czytali i śledzili. Myślę, że od marca na pewno pojawi się coś nowego, a jeżeli będę miała chwilkę czasu, to może i wcześniej ;) Pozdrawiam.
                                                                                                                                          Tina ;*

2 komentarze:

  1. No cóż jakoś do marca wytrzymam. Fajnie, że w ogóle się odezwałaś :) czekam za nowym opowiadaniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę cierpliwa :D


    http://alicja-i-max.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń