środa, 30 października 2013

Do zakochania jeden krok cz.20

Ślub miał być za miesiąc. Przyjechaliśmy razem do szpitala. Weszliśmy do windy. Maks objął mnie.
-To już niedługo...
-Racja..
Zabrzmiał sygnał dojechania na właściwe piętro.
-Widzimy się po dyżurze!
Pobiegłam w stronę szatni, tymczasem mój mężczyzna poszedł do Leona, mówił , że ma do niego jakąś ważną sprawę. Nie pytałam go o to , wiedziałam , że prędzej czy później i tak się dowiem.
Tymczasem w gabinecie Jasińskiego
-Słuchaj , niedługo przyjeżdżają moi rodzice ze Szwajcarii, chciałbym, żeby poznali Alicję... Mam już zamówiony stolik w restauracji.
-Ale po co stolik! Zaproś ich do nas, posiedzimy , pogadamy...
-Tak? Na pewno? Wiesz, bo ostatnio sobie właśnie uświadomiłem , że nie poznali jeszcze mojej narzeczonej, a przecież do ślubu tylko cztery tygodnie!
-No, faktycznie chyba najwyższy czas.
-Jeszcze raz dziękuję...
-Nie masz za co.
*****
Kilka tygodni temu poznałam rodziców Maksa. Sympatyczni ludzie, od razu znalazłam wspólny język z jego matką. Ale to właśnie dzisiaj miał być jeden z najważniejszych dni w moim życiu. To dzisiaj wychodzę za Maksa. Wstałam powoli z łóżka. Słyszałam ,że na dole krzątają się już dziewczyny. Ciekawe co w tej chwili robi mój przyszły mąż. On na pewno jest spokojniejszy...
*****
W tym samym czasie, mieszkanie Maksa
-Jivan masz obrączki?!
-Uspokój się , pytasz o to już piąty raz- Adama bawiła ta sytuacja.
-Ciekawy jestem czy ty na swoim ślubie byłeś wyluzowany?!
-Mam nadzieję , że dziewczyny radzą sobie lepiej od nas...
-Na pewno , Beata i Sylwia dobrze zajmą się Alą.
-Tak, tak , masz rację , na pewno...
-A, dzwoniłem na salę , wszystko przygotowane na nasz przyjazd.
-Yhym... Jivan?
-Tak?
-Gdzie mój krawat?!!
*****
Siedziałam sztywno na krześle. Sylwia upinała mi włosy a Beata zajęła się robieniem makijażu. Sukienka wisiała na szafie. Dziewczyny żywo o czymś rozmawiały. Były podekscytowane ślubem. Mi motylki z tego powodu szalały w brzuchu od tygodnia, ale dzisiaj... Nie potrafiłam się nie ruszać. Nerwowo ściskałam pięści. Moja siostra zadowolona ze swojej pracy podała mi lusterko. Tak jak sobie życzyłam makijaż nie był za mocny , użyła neutralnych kolorów. Sylwia skończyła chwilkę po niej. Z tyłu miałam zrobione delikatne loki , z przodu boczne pasma pozostawiła nietknięte. Całość spryskała lakierem , żeby mogła przetrwać weselne zabawy. Wsunęłam na siebie suknię ślubną. Zawiązały gorset. Delikatna koronka przyjemnie drażniła skórę. Odetchnęłam głęboko. Byłam zestresowana. Moje przyjaciółki także się przebrały i razem czekałyśmy na przyjazd limuzyny , która miała mnie i Maksa zawieźć do kościoła.
W końcu zobaczyłyśmy ją przed bramą. Ruszyłam powolnym krokiem. Mój przyszły mąż wysiadł i otworzył mi drzwi. Położyłam bukiet na kolana. Poczułam jego dłoń na swojej. Trochę się uspokoiłam. W końcu jestem tu razem z nim , nie muszę się o nic martwić...
*****
Uroczystość była skromna. Kościół przystrojony delikatnie w białe kwiaty. Marsz Mendelsona, tak razem uzgodniliśmy. Maks był bardzo kreatywny, planowanie z nim czegokolwiek było jedynie przyjemnością. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie wieczorów kiedy razem wylegiwaliśmy się na kanapie, do późnej nocy omawiając szczegóły. Rozejrzałam się po sali. Wygląda na to , że wszyscy dobrze się bawią. Impreza rozkręciła się już dawno. Zdecydowanie królem i królową parkietu była Elżbieta i Krzysztof. Ich tango powaliło wszystkich na kolana. Sięgnęłam pod stół. Na krześle obok odnalazłam rękę mojego męża. Ścisnęłam ją lekko. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Pochylił się i szepnął mi na ucho.
-Idziemy się trochę przewietrzyć?
-Z tobą wszędzie MĘŻU.
-Dobrze ŻONO.
Złapał mnie za rękę i powolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę wyjścia. Noc była ciepła, niebo zasłane gwiazdami. Niespodziewanie objął mnie i zaczął powoli kołysać się w rytm muzyki. Wtuliłam się w jego ramię. Było mi tak dobrze...
___________________________________________________________
Wiem, przepraszam , że tak długo nie było , jestem na wyjeździe i nie miałam wolnej chwili. Może coś pojawi się w czasie długiego weekendu , ale nwm jak będzie. Oczywiście dziękuję za 12 000 wyświetleń :* I komentujcie bo się obrażę ;)
                                                                                                                                               Tina ;*

poniedziałek, 21 października 2013

Kojarzycie, nieprawdaż?? osobiście kocham , przez serial ♥♥
BOOOOOOSKIEEEE♥♥
 
                                                                                                                                               Tina ;*

piątek, 18 października 2013

Seria 3 odcinek 10

Co to ma być :o
_____________________________________________________________
Beata próbuje pomóc Filipowi odzyskać tożsamość. Dziewczyna przekazuje jego zdjęcie dowódcy jednostki wojskowej. Po kilku dniach kontaktuje się z nią major, który rozpoznaje Filipa. Do szpitala trafia przyjaciel Eli i Leona – Czarek. Mężczyzna jest chory na raka i zostało mu kilka miesięcy życia. Jego żona Jola upiera się, aby ukryć przed Czarkiem jego stan zdrowia i prosi o to Bosak i Jasińskiego. Okazuje się, że Orda nie będzie mógł na razie powrócić do zawodu chirurga. Daniel jest załamany. Jasiński proponuje mu zmianę specjalizacji. Lekarze muszą usunąć kciuk kilkulatkowi, któremu babcia ciasno owinęła skaleczony palec folią. Kobieta nie zdawała sobie sprawy, że postępując w ten sposób doprowadzi do martwicy. Do Torunia przyjeżdża Alicja. Dziewczyna chce złożyć wymówienie w Copernicusie, aby kontynuować staż transplantologiczny w warszawskim szpitalu. Kobieta spotyka się na rodzinnym obiedzie z siostrą, ojcem, Basią i Filipem. Beata obawia się, że Torzewskiej zależy tylko na karierze, a romans z jej ojcem ma jej ją ułatwić. Alicja nie ocenia Basi tak ostro i cieszy się szczęściem Leona. Elżbieta zaczyna czuć coraz większą sympatię do Florczyka… Olga i Maks z niecierpliwością oczekują przyjścia na świat syna. Jadąc do domu, podjeżdżają na stację benzynową by zrobić szybkie zakupy. Nagle stacją wstrząsa potężny wybuch. Wszytko staje w płomieniach… dochodzi do tragedii…
albo
Beata próbuje pomóc Filipowi odzyskać tożsamość. Czarek, przyjaciel Eli i Leona, trafia do szpitala w ostatnim stadium choroby nowotworowej. Powrót Ordy do wykonywania zawodu chirurga jest na razie niemożliwy. Jasiński proponuje mu zmianę specjalizacji. Alicja chce zrezygnować z pracy w Copernicusie. Elżbieta darzy sympatią Florczyka. Olga i Maks z niecierpliwością oczekują przyjścia na świat syna. W drodze do domu robią zakupy na stacji benzynowej. Nagle budynkiem wstrząsa potężny wybuch.
__________________________________________
Jedyną pocieszką tg odc będzie chyba Ela i Krzysiu. Może chociaż im się ułoży...
                                                                                                                            Tina ;*

środa, 16 października 2013

Do zakochania jeden krok cz.19

Jakaś taka nijaka ta część :/
____________________________________________________________
Usiedliśmy przy jednym z stolików. Powiedziałyśmy Maksowi co chcemy i poszedł zamówić.
-Nazywam się Agnieszka, mam 29 lat, jesteśmy w tym samym wieku
-No... nie wiem ile dokładnie powiedział ci mój narzeczony , ale pewnie wiesz, że straciłam pamięć.
-Tak... Ja naprawdę przepraszam za to w parku, nie wiedziałam...
-Spokojnie, skąd mogłaś wiedzieć. A  tak w ogóle to skąd my się znamy?
-Ze studiów. Zawsze siedziałyśmy koło siebie na wykładach, mieszkałyśmy razem w akademiku... balowałyśmy razem.
Uśmiechnęła się.
-Czyli też jesteś lekarzem. A jaka specjalizacja?
-Tak samo jak ty, chirurgia.
-A gdzie teraz mieszkasz?
-Jestem tu tylko przejazdem , dostałam propozycję pracy w szpitalu, w gdańsku. Zaraz po studiach wyjechałam do Łodzi. Pracowałam tam trochę, ale znajoma dyrektorka zaproponowałam mi etat u siebie. Miałam Toruń po drodze, a przecież nie zapomniałam gdzie kiedyś mieszkała moja najlepsza przyjaciółka. Miałam nadzieję , że cię tu znajdę...i udało się. A co u ciebie?
-Ok. Poznałam na nowo większość dawnych znajomych, ale tata nigdy nie wspominał mi o tobie. A nie chciałabyś zamieszkać w Toruniu?
-Nie, nie mogę , mam tam zapewnioną pracę...
-Pracowałabyś w Copernicusie.
-Nie, nie składałam papierów ani nic...
-Dyrektorka mówiła, że ma akurat wakat. Szuka młodych, zdolnych chirurgów, a zdaje mi się ,  że idealnie pasujesz do tego opisu.
Zarumieniła się. Nic dziwnego , że się z nią przyjaźniłam. Sympatyczna z poczuciem humoru, do tego takie same zainteresowania.
-Tak nagle? No nie wiem...
-Zastanów się.
Maks przyszedł z zamówieniem. Dosiadł się do stolika.
-No i co tam dziewczyny pogadałyście?
Uśmiechnęłyśmy się do siebie.
-Nie zdążyłam się przedtem panu przedstawić. Nazywam się Agnieszka.
Wyciągnęła rękę.Uśmiechnął się do mnie. Wzięłam do ręki filiżankę. Kiedy podniosłam dłoń odsłonił się zegarek.
-O nie..
-Co się stało?
-Zapomniałam , że umówiłam się z dziewczynami , chcą mnie wyciągnąć na zakupy po suknię ślubną. Muszę zaraz iść. A , Agnieszka, czuj się zaproszona na ślub.
Wyszliśmy w 3 z kawiarni. Dobrze, że podczas rozmowy wymieniłyśmy się numerami i mailami, będę miała jak zawiadomić ją o dokładnym czasie ślubu...
*****
Żadna suknia mi się nie podobała. Zrezygnowane włóczyłyśmy się uliczkami Torunia. Zatrzymałyśmy się przed jedną z wystaw. Oglądałyśmy wnętrze sklepu zza szyby. Wtedy coś przykuło moją uwagę. Na jednym z wieszaków wisiała śliczna, śnieżnobiała suknia, z koronkowymi rękawami. Wzięłam dziewczyny i razem weszłyśmy do środka. Sprzedawczyni powiedziała, że to jedyny model , ale to i tak nie miało znaczenia. Pasowała na mnie idealnie. Dokonałam zakupu i równym krokiem poszłyśmy w stronę mojego auta, obiecałam im, że po zakupach zaproszę je do siebie na kawę...
___________________________________________
Next w przygotowaniu , ale nwm kiedy będę miała czas, żeby opublikować.
                                                                                                                                                 Tina ;*
                                                                                                                                                 

czwartek, 10 października 2013

Do zakochania jeden krok cz.18

 Przepraszam , ale ciężki tydzień :( Zacukrze was ♥
____________________________________________
Ktoś delikatnie mną potrząsnął. Otworzyłam oczy. Nade mną pochylał się Maks.
-Jesteśmy na miejscu.
Przeciągnęłam się , i powoli wyszłam z auta. Wzięłam torbę z siedzenia i poszłam w stronę domu. Po chwili Maks dołączył do mnie. Weszliśmy do mieszkania. Rzuciłam torbę na kanapę i opadłam na łóżko.
-O, pani doktor jak widzę zmęczona.
-Yhym...
-Na którą masz jutro dyżur?
-Mam nockę..
-To w takim razie siedzimy w tym razem, bo ja też.
Uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki się przebrać i z powrotem położyłam się do łóżka. Zgasiłam lampkę i zasnęłam...
*****
Właśnie miałam skończyć skomplikowaną operację kiedy nagle... poczułam jak coś drażni moje ramię. Zlekceważyłam to. Wróciłam do przerwanego zajęcia. Znowu. Obraz operacji powoli się rozmazywał. Podniosłam powieki. Eh, to był tylko sen. Odwróciłam się na drugi bok. Maks leżał uśmiechnięty, trzymając w dłoni jeden z dłuższych kosmyków moich włosów. To zapewne nim wywołał tą pobudkę.
-Która godzina?
-A obiecujesz, że nie będziesz zła?
-No , już , mów...
-Pomyślałem , że cały dzień moglibyśmy mieć dla siebie, porobić już jakieś wstępne przygotowania do ślubu i w ogóle...
-Maks, powtarzam pytanie , która jest godzina?
Zrobił zgorszoną minę.
-Nooo... ósma rano.
-Która?!
-Oj, Ala!
-A ja chciałam pospać.
-To co, co gdzie idziemy najpierw?
Słuchałam co do mnie mówił. Jak by mu się odpłacić za taką wczesną pobudkę...
-Dobrze , zgadzam się.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Najwyraźniej zaskoczyłam go tym.
-Dobrze, to ubieraj się.
-Pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Przed tym idziemy biegać.
-Co?
-Biegać.
-Nie, no Alicja, proszę...
-Ubieraj się , a nie gadaj.
Śmiałam się , kiedy mój narzeczony nie potrafił dotrzymać mi kroku. Nie miał takiej formy jak ja. Po 2 godzinach wróciliśmy do domu. Przebraliśmy i zgodnie postanowiliśmy , że naszym pierwszym przystankiem będzie jubiler...
*****
-Te są ładne...
-Patrz , te też niczego sobie...
-A tamte, widziałeś?
-A może te?
-Nieee, te nie...
-O, a te tutaj?
-No, może...
 od 20 minut wymienialiśmy  się uwagami na temat poszczególnych obrączek. Jeszcze przed wejściem do sklepu , zgodnie stwierdziliśmy , że mają być ze srebra. Ale przy wzorze było o wiele więcej problemów. Sprzedawca- sympatyczny starszy pan- stał za ladą i uśmiechał się na nasz widok. Może przypominała mu się jego przeszłość. Wybraliśmy zwykłe, beż żadnych ozdób. Umówiliśmy się ze sprzedawcą , że na pomiary przyjdziemy tydzień później. Wyszliśmy ze sklepiku.
-No, to jeden punkt ze ślubnej listy możemy już odhaczyć.
-To co teraz?
-Kościół mamy , obrączki też... zostały stroje, menu, sala, wystrój kościoła, limuzyna...
-Dużo jeszcze tego...
-No...
-Chodźmy do parku.
-Znowu ruch? Wykończysz mnie chyba... Jutro rano cie nie budzę.
-Sam chciałeś.
Usiedliśmy na jednej z ławek. Oparłam głowę na jego ramieniu. Przez to wszystko nie zauważyłam idącej w naszą stronę osoby...
-Alicja!
Podniosłam głowę. Spojrzałam na Maksa. Miał tak samo zdziwioną minę jak ja. W naszą stronę biegła jakaś dziewczyna. Niebieskooka blondynka, o sympatycznym wyglądzie. Podeszła bliżej i rzuciła mi się na szyję. Ja dalej stałam jak w amoku. Nie znałam tej kobiety, a ona rzuca mi się na szyję. A może znałam a jej sobie nie przypomniałam?
-Jak miło cię widzieć!
-Przepraszam , ale...kim pani tak właściwie jest?
Odsunęła się ode mnie, i dalej uśmiechnięta spytała.
-Ale jak to kim? Przecież to niemożliwe , żebyś mnie nie zapamiętała!
-Wiesz ja...
Maks, dotychczas stojący z boku , najwyraźniej nie chciał nam przeszkadzać, teraz wkroczył do rozmowy.
-Widzi pani, sytuacja jest dosyć skomplikowana.
-Uuu, Alicja a kto to jest?
-Mój narzeczony, Maks.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. A może teraz zechce pani powiedzieć mojej narzeczonej kim pani jest.
-Ale , jak to? Ona naprawdę mnie nie pamięta?
-Ehh, Alicja , mogę cię przeprosić na chwilę , musze coś wytłumaczyć tej pani?
-Oczywiście.
Wziął ją na stronę. Widziałam , jak podczas rozmowy wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia. Z uśmiechniętej stała się smutna , jakby... współczująca? Podeszła do mnie.
-Przepraszam , za ten dziwny początek , ale sama rozumiesz...
-Jasne. Przyzwyczaiłam się , nie jesteś pierwsza. Słuchaj a może pójdziesz z nami na kawę , co? Opowiesz mi coś o sobie, bo czuję , że my się chyba przyjaźniłyśmy.
-Z przyjemnością!
Uśmiechnęłam się do niej. Wzięłam za rękę mojego narzeczonego , i w trójkę udaliśmy się w stronę jednej z toruńskich kawiarni...
__________________________________________
Nie jestem , jakoś specjalnie zadowolona z tej części. Nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się next☻
                                                                                                                                                 Tina ;*

niedziela, 6 października 2013

Ekh, em , żeby dzisiaj była jakaś część na razie się nie zapowiada, bo mi odbija, i na całe gardło śpiewam , nie trudno się domyślić co... COCHISE!!  Gdyby powstała więc jakakolwiek moja twórczość, byłaby dziwna...Nwm też jak to teraz będzie bo zaczynam 3 rok w Britamie, i bd miała mniej czasu :( Ale w związku z moim dzisiejszym humorem wstawiam jeden z ich utworów:
<3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3
i moje ulubione zdjęcie <3            
                                                                                                                                                  Tina ;*


                                                                                                                                     

sobota, 5 października 2013

Kolejna, sorry , że dopiero teraz, ale urwanie głowy w szkole, do tg chyba jestem chora :(
Do zakochania jeden krok cz.17
Poderwałam się z łóżka. Po raz pierwszy przydarzyło mi się takie coś. Przeżywałam sen jako osoba trzecia. Bardzo dziwne uczucie. Patrzyłam na nas z boku. Ale tam było inaczej. Nie było szczęśliwego powrotu do domu i nieustannych pocałunków. Tam była choroba. Była śmierć.
Otarłam czoło. Spojrzałam w prawą stronę. Na szczęście nie zbudziłam Maksa. Znowu niepotrzebnie by się zamartwiał. Opadłam powoli z powrotem na poduszki. Starałam się zasnąć, jednak dalej nękały mnie sceny koszmaru. Przytuliłam się do boku mojego ukochanego, i nawet gdybym miała się od niego nie oderwać na centymetr, to wiedziałam , że nigdzie nie czuję się bezpieczniej niż tutaj...
*****
Otworzyłam oczy. Przez żaluzje w oknach, do pokoju wślizgiwały się promienie słońca. Odwróciłam się delikatnie i spojrzałam na mojego ukochanego. Spał z uśmiechem na ustach. Przyjrzałam mu się dokładniej. Ostro zarysowany podbródek. Włosy ścięte "na jeża". Największym atutem jego twarzy były jednak czekoladowe tęczówki, schowane w tej chwili pod powiekami. Ta ich niesamowita głębia tyle razy już mnie wciągnęła...
-Długo jeszcze będziesz mi się przyglądać , kochanie?
Roześmiałam się. Otworzył oczy.
-Dzień dobry. Jak samopoczucie?
-A , wiesz, że dobrze.
-Tak? A to dlaczego?
-Bo wczoraj oświadczył mi się pewien bardzo przystojny mężczyzna, w którym jestem strasznie zakochana...
-Oh , dziękuje, wiem , że jestem śliczniutki!
Zaśmiał się. Postanowiłam się z nim trochę podroczyć.
-A kto powiedział , że to ty?
Zrobił zdezorientowaną minę , by po chwili rzucić się na mnie. Położył się tak , że nie miałam szans się spod niego wyślizgnąć. Oczekiwałam pocałunku. Jednak on w ostatniej chwili jakby zmienił zdanie i zaczął mnie łaskotać. Znowu to samo! Już raz nabrałam się na to w mieszkaniu, i po raz kolejny dzisiaj. Oj, na następny raz muszę byś czujniejsza. Starałam się jakoś wydostać, ale nie potrafiłam.
-Nooo...to kto jest tym mężczyzną?
-Ty...przestań ... już..
Nie potrafiłam przestać się śmiać.
-Kto, bo nie słyszałem?
-Ty...
Czułam jak uścisk zelżał . Przybliżył się i pocałował mnie.
-No, to skoro już to ustaliliśmy , to może idźmy na śniadanie, bo jestem głodny jak wilk.
Uśmiechnęłam się. No tak , mój narzeczony, to straszny głodomor...
*****
Musieliśmy już wracać. Wyjazd minął szybko.
Zmierzaliśmy autostradą w stronę Torunia.
-Alicja?
-Tak?
-Kiedy chciałabyś się pobrać , wiesz musimy zacząć się nad tym zastanawiać...
-Hmmm, w sumie to...jak najszybciej.
Spojrzał na mnie uśmiechnięty.
-Tak samo , jak ja.
-To co , jaki miesiąc?
-Nie wiem może... a co byś powiedział na sierpień? W dwa miesiące wszystko załatwimy.
Ziewnęłam.
-Co, niewyspana?
-Tak , śniły mi się koszmary , nie spałam przez pół nocy...
-Dlaczego mnie nie obudziłaś.
W jego głosie słuchać było wyraźnie wyrzut.
-Nie chciałam żebyś się martwił.
-Alicja, będę się martwić , bo cię kocham , i nic tego nigdy nie zmieni rozumiesz.
-Rozumiem.
Uśmiechnęłam się delikatnie i znowu ziewnęłam. Roześmiał się.
-No nie! Prześpij się i to już! Na tylnym siedzeniu jest moja bluza, przykryj się, żebyś mi nie zmarzła.
Sięgnęłam po ubranie, i nakryłam się. Zasnąć pomógł mi zapach mojego mężczyzny...
______________________________________________
Wiem, że po tym ile nie było powinna być teraz jakaś dłuższa, ale a zawsze uważam , że jeśli chodzi o blogi z opowiadaniami , to lepiej nie dodać wcale, niż dodać jakąś kiepską część ;> Komentujcie i udostępniajcie.
                                                                                                                                                Tina ;*

środa, 2 października 2013

Kolejna część, jednak , aż taka straszna chyba nie jestem :D
Do zakochania jeden krok cz.16
Miałam łzy w oczach. Tego na pewno się nie spodziewałam, zadziwił mnie naprawdę.
-Oczywiście , że tak!
Uklęknęłam przed nim , ujęłam jego twarz w dłonie, i pocałowałam go. Włożył na  moją dłoń pierścionek. Niespodziewanie, pochylił się. Myślałam , że chce zawiązać sznurówkę , albo co.
jednak on, zaczął się krztusić. Patrzyłam na niego wtedy myślałam " no tak , przeziębienie..." nie wiedziałam jak bardzo się mylę. Pluł krwią. Zgiął się w pół i upadł na ziemię. Trzęsącymi się rękoma wyjęłam telefon.
-H-h-h-halo? Z tej strony Dr. Alicja Szymańska. Mój narzeczony właśnie zaczął pluć krwią. Tętno słabe , ale wyczuwalne. Dzwonię z numeru (...) Tak , jestem lekarzem. Przyślijcie tu karetkę , jesteśmy na rynku w Sandomierzu. Dziękuję , czekamy. Uklęknęłam koło niego i udzieliłam mu pierwszej pomocy. Na szczęście wiedziałam dokładnie co robić, w końcu pracuje w szpitalu. Co mu się stało? Przecież nikt od tak sobie nie mdleje! W dodatku te inne objawy. Dość rzadkie i niepokojące. Co jeszcze nam przyjdzie przejść? Tyle już przeżyliśmy razem! Somalia, moja pamięć. Kolejna próba? Jeśli ta to , wiem, że ją przetrwamy. Jesteśmy silni. Przyjechała karetka. Wzięli Maksa. Weszłam do karetki. Po pierwsze byłam lekarzem , a po drugie przecież to mój narzeczony!
*****
Siedziałam na krzesełku i beznamiętnym wzrokiem patrzyłam w ścianę naprzeciwko mnie. Czekałam na wyniki badań. Wyszła jakaś kobieta , ubrana w kitel. Po jej minie wywnioskowałam , że nie ma dla mnie dobrych wiadomości.
-Pani Alicja Szymańska
-Tak, to ja.
-Nie mam dla pani dobrych wieści. Pani narzeczony ma guza wątroby...
Usiadłam na krzesełku , jednak po chwili wstałam z powrotem. Nie, nie mogę się poddać!
-Jak rozległy?
-Jest spory...
-Proszę pani, ja także jestem chirurgiem i proszę mi powiedzieć , po fachowemu , wszystkie możliwe informacje, chcę być w pełni świadoma.
Lekarka spojrzała na mnie. Opowiedziała mi o guzie, jego rozmieszczeniu , wielkości.
-Fatalna sprawa, w dodatku ciężki dostęp. Guz jest rozległy , trzeba będzie wyciąć całą wątrobę i zastąpić ją kawałkiem nowej...
-Wie pani kto może być dawcą?
-Jego ojciec nie żyje, a matka jest w Szwajcarii. Podróż zajmie jej kilkanaście godzin , a ten przypadek jest tak ciężki , że mój narzeczony może do tego czasu nie przeżyć...
-W takim razie co pani zrobi?
-Sama zostanę dawcą.
-Jest panie tego pewna?
-W stu procentach. Zrobię dla niego wszystko.
-Dobrze , w takim razie, zawołam pielęgniarkę , pokaże pani tymczasową salę.
-Oczywiście , tylko zawiadomię bliskich...
*****
Po telefonie od ojca poczułam się lepiej. Położyłam się na szpitalne łóżko. Weszła pielęgniarka. Wiem , że kiedy rozmawiałam z chirurgiem ona stała niedaleko i najwyraźniej słyszała całą naszą rozmowę.
-Za godzinę odbędzie się operacja.
-Dziękuję.
-Podziwiam panią.
Spojrzałam na nią. O co jej mogło chodzić? Kontynuowała.
-Poświęca pani swoje życie , dla tego mężczyzny.
-To mój narzeczony.
-Wiem , rozumiem sama mam męża i w podobnej sytuacji ,zapewne zachowałabym się tak samo..
Uśmiechnęłam się do niej delikatnie. Choć jedna osoba w tym szpitalu mnie zrozumiała...
*****
Dwie sale operacyjne na oddziale transplantologicznym w Sandomierzu. W jednej kobieta w drugiej mężczyzna. Nerwowa bieganina pomiędzy pomieszczeniami. Wymienianie szeptów. Nagle w po jednym z nich rozległ się ciągły pisk oznaczający zatrzymanie akcji serca...
_______________________________________________
Wiecie co? W sumie macie racje ,że jestem zwyrodnialcem :D ale za to z jaką klasą ;>
                                                                                                                                                 Tina ;*
-
Obiecana, sorry , ale wczoraj nie zdążyłam. Pięknie dziękuje za 6000 wyświetleń ;* Cuuukieeer <3
Do zakochania jeden krok cz.15
Weszłam do samochodu. Co on znowu wykombinował. Ustawił nawigację , jednak przez słońce , z mojego miejsca nie mogłam nic zobaczyć. No nic, pozostało mi już chyba tylko czekać aż dojedziemy. Włączyłam radio. Chciałam jakoś przełamać tą przeklętą cisze jaka panowała w samochodzie.
-Maks..
-Tak?
-A może ty chcesz mnie porwać , co?
Roześmiał się i złapał mnie za rękę.
-Zapewniam cię kochanie , że nie, ale jeśli chcesz tak to odbierać , to będzie to bardzo przyjemne porwanie...
-A gdzie będziesz mnie trzymał.
-Hahahah, a więc o to chodziło. Nic nie powiem!
-Maaaks!
-Nie.
Widziałam , że się ze mną droczy. Najwyraźniej bawiła go cała sytuacja.  Mnie coraz mniej , ale cóż zrobić. Postanowiłam się chwile zdrzemnąć. Oparłam głowę o okno. Mijaliśmy jakieś pola. Ten krajobraz nic mi nie mówił...
*****
-Alicja...
Otworzyłam powoli oczy, Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
-Gdzie my...
-Jesteśmy na miejscu.
-Czyli?
-Witamy pod Sandomierzem kochana.
-Sandomierz? Naprawdę? Skąd wiedziałeś?!
-A, w jakiejś rozmowie wspominałaś , że gdybyś mogła to , wyrwałabyś się z tych wielkich , zadymionych miast i pojechała do jakiegoś spokojniejszego. No i wtedy powiedziałaś , że tu byłoby idealnie...
-Dziękuje.
-Cieszysz się?
-Czy się cieszę?!
Rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam go..
-No, to teraz idź się położyć , bo jutro od rana zwiedzamy
-Tak jest!
Przebrałam się i położyłam do łóżka. Maks dołączył do mnie. Objął mnie mocno ramionami. Czy moje szczęście może być większe. Ułożyłam się koło niego wygodnie. Był spełnieniem wszystkich moich marzeń...
*****
 Dzień spędziliśmy na zwiedzaniu miasta. Wieczorem zaproponował kolację. Ubrałam się w dżinsy i moją ulubioną różową bluzę z kapturem. Do tego trampki. Maks wszedł do sypialni.
-O nie, moja kochana , nie dzisiaj...
Spojrzałam na niego. Nigdy nie przeszkadzał mu mój sposób ubierania się.
-Co? A niby dlaczego?
-Bo ta noc będzie wyjątkowa, i nikt nie może wyglądać tak jak zawsze...
-Czyli?
-Hmmm...A może to?
Wyjął z torby moją czarną sukienkę. Nie wiem sama dlaczego ja spakowałam. Przeczucie? A może przeznaczenie?
Kiwnęłam głową na znak zgody. Zrobiłam makijaż i ubrałam sukienkę, jednak nie potrafiłam zapiąć zamka na plecach.
-Maaaaks, chodź tu!
-Tak?
-Pomóż.
Podszedł i delikatnie gładząc moje plecy zapiął sukienkę. Na koniec odgarnął włosy z mojego karku i złożył na nim delikatny pocałunek.
-Ślicznie wyglądasz...
-Może chodźmy już , bo w taki tempie nigdy się nie wybierzemy. A ty też się porządnie ubierz, jeżeli mnie tak wystroiłeś...
Odwróciłam się i spojrzałam na niego zaskoczona. Stał przede mną gotowy do wyjścia. W dodatku miał na sobie koszulę i marynarkę, jak na niego , mężczyznę , który lubi bluzy i dżinsy , zresztą podobnie jak jego dziewczyna , wyglądał naprawdę elegancko.
*****
Po zjedzeniu kolacji, Maks , zapłacił i zaproponował mi spacer. Zbliżała się północ. Ale , o czym ja myślę , przecież jestem z nim. Wyszliśmy z małej eleganckiej restauracyjki i poszliśmy powoli w kierunku rynku. Kiedy doszliśmy była chyba 23:58.
-Czy mogę panią prosić do tańca?
Roześmiałam się. Podałam mu rękę. Wtuliłam się w niego.
-Wariat.
-Ale cały twój.
Zegar wybił północ. Niespodziewanie oderwał się ode mnie i ukląkł na bruku. Nerwowo szukał czegoś po kieszeniach marynarki. Chyba to znalazł. Wyciągnął rękę. Trzymał w niej małe czerwone pudełeczko w kształcie serca. Otworzył je. Ujrzałam piękny pierścionek zaręczynowy.
-Alicjo, kiedy tylko cię poznałem , od razu się w tobie zakochałem. Jesteś dla mnie wszystkim. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
______________________________________________________
Hahahah , wiem , jestem zwyrodnialcem , że kończę w takim momencie , ale nie potrafiłam się powstrzymać. Wyczekujcie dzisiaj kolejnej , jest już w przygotowaniu ;>
                                                                                                                                   Tina ;*

wtorek, 1 października 2013

Trochę ten post nie w temacie, next będzie raczej późńym wieczorem. Ten filmik nijak ma się do serialu , ale nie potrafiłam się powstrzymać bo Cochise <3 Czy tylko ja ich kochaaaam ;>
Lof, lof jak to się mówi <3
                                                                                                                                       Tina ;*