czwartek, 10 października 2013

Do zakochania jeden krok cz.18

 Przepraszam , ale ciężki tydzień :( Zacukrze was ♥
____________________________________________
Ktoś delikatnie mną potrząsnął. Otworzyłam oczy. Nade mną pochylał się Maks.
-Jesteśmy na miejscu.
Przeciągnęłam się , i powoli wyszłam z auta. Wzięłam torbę z siedzenia i poszłam w stronę domu. Po chwili Maks dołączył do mnie. Weszliśmy do mieszkania. Rzuciłam torbę na kanapę i opadłam na łóżko.
-O, pani doktor jak widzę zmęczona.
-Yhym...
-Na którą masz jutro dyżur?
-Mam nockę..
-To w takim razie siedzimy w tym razem, bo ja też.
Uśmiechnęłam się. Poszłam do łazienki się przebrać i z powrotem położyłam się do łóżka. Zgasiłam lampkę i zasnęłam...
*****
Właśnie miałam skończyć skomplikowaną operację kiedy nagle... poczułam jak coś drażni moje ramię. Zlekceważyłam to. Wróciłam do przerwanego zajęcia. Znowu. Obraz operacji powoli się rozmazywał. Podniosłam powieki. Eh, to był tylko sen. Odwróciłam się na drugi bok. Maks leżał uśmiechnięty, trzymając w dłoni jeden z dłuższych kosmyków moich włosów. To zapewne nim wywołał tą pobudkę.
-Która godzina?
-A obiecujesz, że nie będziesz zła?
-No , już , mów...
-Pomyślałem , że cały dzień moglibyśmy mieć dla siebie, porobić już jakieś wstępne przygotowania do ślubu i w ogóle...
-Maks, powtarzam pytanie , która jest godzina?
Zrobił zgorszoną minę.
-Nooo... ósma rano.
-Która?!
-Oj, Ala!
-A ja chciałam pospać.
-To co, co gdzie idziemy najpierw?
Słuchałam co do mnie mówił. Jak by mu się odpłacić za taką wczesną pobudkę...
-Dobrze , zgadzam się.
Spojrzał na mnie zdziwiony. Najwyraźniej zaskoczyłam go tym.
-Dobrze, to ubieraj się.
-Pod jednym warunkiem.
-Tak?
-Przed tym idziemy biegać.
-Co?
-Biegać.
-Nie, no Alicja, proszę...
-Ubieraj się , a nie gadaj.
Śmiałam się , kiedy mój narzeczony nie potrafił dotrzymać mi kroku. Nie miał takiej formy jak ja. Po 2 godzinach wróciliśmy do domu. Przebraliśmy i zgodnie postanowiliśmy , że naszym pierwszym przystankiem będzie jubiler...
*****
-Te są ładne...
-Patrz , te też niczego sobie...
-A tamte, widziałeś?
-A może te?
-Nieee, te nie...
-O, a te tutaj?
-No, może...
 od 20 minut wymienialiśmy  się uwagami na temat poszczególnych obrączek. Jeszcze przed wejściem do sklepu , zgodnie stwierdziliśmy , że mają być ze srebra. Ale przy wzorze było o wiele więcej problemów. Sprzedawca- sympatyczny starszy pan- stał za ladą i uśmiechał się na nasz widok. Może przypominała mu się jego przeszłość. Wybraliśmy zwykłe, beż żadnych ozdób. Umówiliśmy się ze sprzedawcą , że na pomiary przyjdziemy tydzień później. Wyszliśmy ze sklepiku.
-No, to jeden punkt ze ślubnej listy możemy już odhaczyć.
-To co teraz?
-Kościół mamy , obrączki też... zostały stroje, menu, sala, wystrój kościoła, limuzyna...
-Dużo jeszcze tego...
-No...
-Chodźmy do parku.
-Znowu ruch? Wykończysz mnie chyba... Jutro rano cie nie budzę.
-Sam chciałeś.
Usiedliśmy na jednej z ławek. Oparłam głowę na jego ramieniu. Przez to wszystko nie zauważyłam idącej w naszą stronę osoby...
-Alicja!
Podniosłam głowę. Spojrzałam na Maksa. Miał tak samo zdziwioną minę jak ja. W naszą stronę biegła jakaś dziewczyna. Niebieskooka blondynka, o sympatycznym wyglądzie. Podeszła bliżej i rzuciła mi się na szyję. Ja dalej stałam jak w amoku. Nie znałam tej kobiety, a ona rzuca mi się na szyję. A może znałam a jej sobie nie przypomniałam?
-Jak miło cię widzieć!
-Przepraszam , ale...kim pani tak właściwie jest?
Odsunęła się ode mnie, i dalej uśmiechnięta spytała.
-Ale jak to kim? Przecież to niemożliwe , żebyś mnie nie zapamiętała!
-Wiesz ja...
Maks, dotychczas stojący z boku , najwyraźniej nie chciał nam przeszkadzać, teraz wkroczył do rozmowy.
-Widzi pani, sytuacja jest dosyć skomplikowana.
-Uuu, Alicja a kto to jest?
-Mój narzeczony, Maks.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry. A może teraz zechce pani powiedzieć mojej narzeczonej kim pani jest.
-Ale , jak to? Ona naprawdę mnie nie pamięta?
-Ehh, Alicja , mogę cię przeprosić na chwilę , musze coś wytłumaczyć tej pani?
-Oczywiście.
Wziął ją na stronę. Widziałam , jak podczas rozmowy wyraz jej twarzy diametralnie się zmienia. Z uśmiechniętej stała się smutna , jakby... współczująca? Podeszła do mnie.
-Przepraszam , za ten dziwny początek , ale sama rozumiesz...
-Jasne. Przyzwyczaiłam się , nie jesteś pierwsza. Słuchaj a może pójdziesz z nami na kawę , co? Opowiesz mi coś o sobie, bo czuję , że my się chyba przyjaźniłyśmy.
-Z przyjemnością!
Uśmiechnęłam się do niej. Wzięłam za rękę mojego narzeczonego , i w trójkę udaliśmy się w stronę jednej z toruńskich kawiarni...
__________________________________________
Nie jestem , jakoś specjalnie zadowolona z tej części. Nie mam zielonego pojęcia, kiedy pojawi się next☻
                                                                                                                                                 Tina ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz