czwartek, 19 września 2013

I jeszcze jedna , bo mam coś dobry humor :D
Do zakochania jeden krok cz.7
Mieszkaliśmy w czwórkę. Mieliśmy 5 pokojowe mieszkanie: kuchnie, łazienkę, malutki salon i 2 sypialnie z pojedynczymi łóżkami. Ja mieszkałam w pokoju z Aśką a Maks z Igorem. Wstaliśmy wcześnie. Nie wiem jak oni , ale ja nie potrafiłam się przyzwyczaić do panującej tu temperatury. Kiedy wybierałam się rano postawiłam przede wszystkim na wygodę. Spodenki 3/4 w kolorze khaki, biała bokserka i ciemnozielona koszula. Włosy spięłam w kucyk. Asia wyglądała bardzo podobnie. Uśmiechnęłam się. To było niemożliwe! Znałyśmy się dopiero 1 dzień a ja już miałam uczucie jakbym ją znała całe życie. Zabawne. Wyszłam z pokoju. Panowie siedzieli już przy stole. Z tego co widziałam oni też się dogadali. Po śniadaniu pojechaliśmy do szpitala. Słońce grzało niemiłosiernie. Pierwszy dzień nie był taki zły. Nie miałam żadnych poważniejszych operacji , większość pacjentów to były złamania, rany do zszycia i tego typu inne błahostki. Do "domu" wróciliśmy koło 18.00. Zadzwoniłam do taty żeby zdać relację bo wiedziałam , że inaczej nie da mi spokoju...
                                                                          <><><><>
3 miesiące później
Pracuje się dobrze. Poduczyliśmy się w miarę języka i umiemy już wydukać kilka najpotrzebniejszych zwrotów... Nareszcie koniec! Dzisiaj miałam zdecydowanie jeden z tych ciężkich dni. 3 operacje, i kilka lżejszych przypadków, ale musieliśmy zostać dłużej żeby zoperować jeszcze jeden ciężki przypadek , który nie mógł zaczekać do rana. Wsiedliśmy do Jeepa. Nie lubiłam późno wracać z tutejszego szpitala. Większość drogi do naszego "miasta" prowadziła przez pustkowie. "Za dużo horrorów, za dużo horrorów Alicja!" zganiłam sama siebie. To przez nie miałam teraz jakieś chore wyobrażenia. Ułożyłam się wygodniej w fotelu. Zaczęłam drzemać. Usłyszałam huk i coś nagle wstrząsnęło autem. Chwilę później pojazd się zatrzymał...
-Chłopaki, co się dzieje...-zaczęłam zaniepokojona
-Chyba złapaliśmy gumę.-odpowiedział Igor.
-A od kiedy wtedy wybuchają opony?!- zirytowałam się.
-Spokojnie Alicja, spokojnie. Wszystko jest ok , zaraz to naprawimy siedźcie w aucie. Chłopcy wyszli i zostawili nas same w samochodzie.
Denerwowałyśmy się. Nie było ich już dobre 5 minut. Postanowiłam to sprawdzić. Mam nadzieję , że się z nas nie nabijają w ten sposób , bo mi wcale nie było w tej chwili do śmiechu.
-Pójdę sprawdzić co z nimi...
-Ok , idę z tobą.
-Nie.
-Co?
-Nie.
-Dlaczego?
-Lepiej będzie jeśli wyjdzie tylko jedna z nas.
Spojrzała na mnie niespokojnym wzrokiem. Bała się. Widziałam to w jej oczach. Otworzyłam delikatnie drzwi i wyszłam z pojazdu. Poszłam za auto. Ani żywej duszy.
-Halo? chłopaki, jesteście tu?
Wyjrzałam za samochód. Zobaczyłam jakąś ciemną sylwetkę idącą szybkim krokiem w moją stronę.
-Maaaks?
Brak odpowiedzi. Postąpiłam kilka kroków do przodu. Wtedy rozpoznałam , że nie jest to żaden z naszych chłopaków, ale było już za późno. Ktoś zaszedł mnie od tyłu i założył mi worek na głowę. Chciałam się odwrócić , ale moja reakcja była o sekundę spóźniona. Oprawca uderzył mnie jakimś ciężkim przedmiotem w głowę. Straciłam przytomność...
_______________________________________
                                                                                                                                           Tina ;*

3 komentarze:

  1. Super! Czekam oczywiście na więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, jestem tu pierwszy raz, ale musze przyznac, ze ciekawie piszesz. Oryginalna historia i duzo dramatyzmu. Oby tak dalej! ;)

    Pozdrawiam,
    Limonka.

    OdpowiedzUsuń