niedziela, 8 września 2013

Wow 280 wejść! Dziękuję a w zamian kolejna część tym razem trochę krótsza. Jeszcze raz dziękuję i oby tak dalej! ;>

Do zakochania jeden krok cz.2
Wstałam wcześniej i zeszłam do kuchni zrobić sobie kawę. Po chwili dosiadła się do mnie Beata.
-A ty co taka zamyślona? Pamiętaj ,że za dwie godziny wychodzimy do szpitala. Pokaże ci wszystko co i jak .
-Tak , tak ...-prawie w ogóle jej nie słuchałam , tylko dalej patrzyłam pustym wzrokiem przed siebie.
-Ej , siostra wszystko dobrze?-otrzeźwiałam.
-Tak, nie martw się , wszystko ok...
W głębi duszy jednak wciąż myślałam o Krzysztofie. Zawsze wydawał mi się ideałem. Był opiekuńczy, kochający, romantyczny. Ile mnie zdradzał? Miesiąc? Rok? Ja chciałam sobie z nim ułożyć życie a on mną tak po prostu pogrywał! Planowaliśmy ślub , dzieci. A teraz została mi już tylko moja rodzina. Nie będę płakać. Zaczynam od początku. Coś się kończy a coś zaczyna...
                                                                       <><><><>
Szłyśmy właśnie do lekarskiego . Poznałam już dyrektorkę i większość szpitalnego personelu. Sylwia była tu oddziałową ,wiedziałam , że się dogadamy. Miałyśmy podobne charaktery. Weszłyśmy do pomieszczenia. Na kanapie siedział mężczyzna , którego jeszcze nie poznałam. Domyśliłam się ,że to ten słynny w szpitalu Maks Keller. Żartobliwie nazywali go cudotwórcą. Beata przedstawiła nas sobie.
-Dobra , to ja już idę. Pogadajcie może trochę ze sobą co?- Beata najwyraźniej już chciała mnie swatać!
-Ekh, em to... skąd przyjechałaś- Maks chyba chciał jakoś nawiązać kontakt.
-Z warszawy.
-Uuu , stolica
-Tak, masz coś przeciwko?
-Nie , chętnie poznam kogoś kto pracował w ważnym szpitalu
-Oj przestań się już ze mnie nabijać!
-Ja się wcale nie nabijam.- uśmiechnął się.-A w jakim szpitalu , jeśli można wiedzieć?
-W Medicoverze.
-Hahaha, dobry żart-zaśmiał się , kiedy jednak zobaczył mój zdziwiony wyraz twarzy spytał-czekaj , czekaj w TYM Medicoverze?!
-Tak w tym. W prywatnej klinice.
-Nabijasz się ze mnie.
-Nie, a co? Taki jesteś zdziwiony? Widocznie jestem dobra w tym co robię.
-No , jeśli dali ci tam pracę to na pewno.
Rozmawialiśmy jeszcze długo. Mieliśmy wiele wspólnych tematów. Jednak w pewnym momencie nagle rozdzwonił się mój telefon.
-Musimy pilnie iść na SOR. Był wypadek i potrzebują naszej pomocy.
                                                                       <><><><>
Okazało się ,że to był naprawdę trudny przypadek. Od razu musieliśmy iść na salę operacyjną. Zostało postanowione, ja operuję , a Maks mi asystuje. Po jednej z trudniejszych części operacji powiedział
-Boskie ręce...-spojrzałam na niego. Popatrzył mi głęboko w oczy. Gdyby nie pacjent mogłabym tak stać godzinami. Jednak przypomniało mi się , że przecież nie jesteśmy sami. Jednak nawet gdy wieczorem wróciłam do domu , wciąż moje myśli krążyły tylko wokół niego.
Nie wiedziałam dlaczego. Dopiero co odeszłam od Krzysztofa a już miałam się angażować w nowy związek? Nie na pewno mi się tylko tak wydaje. On na pewno tak nie myśli.
                                                                        <><><><>
Weszłam do lekarskiego. Zaraz mieliśmy zacząć odprawę. Wchodząc spojrzałam po twarzach moich nowych znajomych. Kiedy zobaczyłam ojca automatycznie się do niego uśmiechnęłam. Wszyscy to zauważyli. Później , podczas przerwy zjadłam z Sylwią obiad w bufecie. Tak jak myślałam od razu przypadłyśmy sobie do gustu. Miałam już wracać do domu. Poszłam do lekarskiego. Przez szybę zobaczyłam dwie osoby siedzące na kanapie. Otworzyłam drzwi jednak dwie postacie siedzące za regałem chyba tego nie zauważyły. Słyszałam urywki rozmowy:
-Widziałeś jak się do niego śmiała...
-...
-....pewnie mają romans...
-Alicja jest dla niego za dobra...
-oo, chyba ktoś tu się zakochał...
-...i to jak...
Ten głos poznałaby wszędzie. Maks. A ten drugi? Jak on się nazywał... Jive...Jiv...Jivan! Tak Jivan!
Wyszłam jak gdyby nigdy nic zza regału. Ucichli. Rzuciłam tylko krótkie serdeczne cześć w ich stronę , wzięłam torbę i wyszłam. Jadąc do domu rozmyślałam. Muszę porozmawiać z tatą. Zaśmiałam się. A oni myślą , że my mamy romans! No tak, ale w końcu nikt nie wie ,że Leon ma dwie córki , a nazwisko mam przecież po matce. Ale zakochany doktor Keller? I to w dodatku we mnie? Teraz trzeba go tylko jakoś sprowokować do pocałunku. Już ja się tym zajmę...
____________________________________________
I jak ?? Mam nadzieję , że poprzednie to nie był jednorazowy sukces. Miłego czytania ;>
I pamiętajcie o mojej przeświętej zasadzie CZYTASZ-KOMENTUJ!!
                                                                                                                                          Tina ;*

4 komentarze: